poniedziałek, 5 stycznia 2015

Po drugiej stronie lustra

Opowiem Wam krótką historię, która na zawsze odmieniła moje życie. Po przeczytaniu tego może Wasze życie się nie zmieni, ale przeczytany teks być może pozostanie w pamięci i pozwoli Wam spojrzeć na pewne sprawy inaczej. 


Opowiem Wam jak w jednej chwili diametralnie odmieniło się moje życie. Z nikogo stałam się kimś.
Jak wyglądało moje dzieciństwo, życie nastolatki? Nijak. W 90% wychowała mnie babcia. Była też mama, był też ojciec. Mama była rzadko. Pracowała, studiowała. Ojca nie było prawie nigdy. Często wyjeżdżał czasem na kilka dni, a czasem tygodni, a nawet miesięcy. Pod względem materialnym miałam wszystko. Piękne drogie zabawki, oryginalne ubrania, piękny duży dom, zagraniczne wakacje. Ale brakowało mi jednego. Najważniejszego. Miłości ze strony rodziców, a w szczególnie ojca. I nawet mama, która z biegiem czasu zaczęła pojawiać się w moim życiu coraz częściej nigdy nie zastąpiła braku ciepła, uwagi, pieszczot, szacunku ze strony ojca, który od zawsze był szorstki. Jeśli ktoś kiedykolwiek zapytałby mnie czy pamiętam z dzieciństwa chwile spędzone z ojcem na jakiejkolwiek zabawie, spacerze – to  niestety musiałabym odpowiedzieć, że nie, nie pamiętam takich sytuacji. W moim życiu takie zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Ojciec był bo był. Był ojcem na niby, który nigdy nie wziął swojego dziecka na kolana, nie przytulił. Jako dziecko pragnęłam pochwał i uznania ze strony ojca. Marzyłam aby chociaż jeden raz w życiu pochwalił mnie za coś, powiedział miłe, ciepłe słowo. Przez to stałam się bardzo wrażliwa na to co myślą i mówią inni. Zaczęłam kierować się opinią innych ludzi. Marzyłam o tym, abyśmy zrobili razem coś fajnego. Tylko ja i On – ja i mój tata. Byłam kiedyś na urodzinach u koleżanki. Brał w nich udział jej tata. Tak świetnie potrafił się z Nami bawić. Wygłupiał się z Nami, opowiadał śmieszne historie, dowcipy. Tak strasznie jej wtedy zazdrościłam. Zazdrość była tak ogromna, że bardzo szybko przestała być moją koleżanką.

Debiut w przedszkolu, przedstawienia, przedszkolne imprezy, wycieczki, później debiut w szkole podstawowej, wywiadówki w tych najważniejszych chwilach, nie towarzyszyli mi rodzice tylko babcia. To Ona nauczyła mnie wszystkiego, podnosiła kiedy upadałam, ocierała łzy, pocieszała. Gdy byłam mała – to Ona zawsze do snu mnie układała i piękne bajki opowiadała. Była moją ostoją dnia codziennego, latarnią, która wskazywała jaką drogę wybrać. Pamiętam jak zawsze siadałam jej na kolanach, zwierzałam się ze swoich problemów. Byłam z Nią bardzo związana, nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłoby jej zabraknąć. Wiedziałam, że jest chora. Na jej twarzy wymalowany był ból. Zawsze mówiła, że wszystko jest w porządku, ale ja widziałam jak bardzo cierpi, a choroba z każdym dniem zabiera mi ją coraz bardziej. Aż w końcu nadszedł dzień w którym śmierć mi ją zabrała. To była chwila, sekunda… Rodzice bali się mi o tym powiedzieć. Nie wiedzieli jak. Dowiedziałam się przypadkiem. Co wtedy czułam? Moje serce rozerwało się na milion maleńkich kawałków. Straciłam coś co było dla mnie najcenniejsze. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Wiedziałam, że teraz jest w lepszym miejscu, ale nie chciałam, żeby odeszła. Chciałam, żeby została tu ze mną. Tak wiele chciałabym jej powiedzieć, pokazać. Tak bardzo chciałabym znów ją przytulić, ujrzeć jej twarz.  Mimo, że upłynęło już tyle czasu ja wciąż tęsknię, a wracając myślami do spędzonych wspólnie chwil, po moim policzku płyną łzy. Łzy żalu i tęsknoty. Bo moje serce nigdy nie pozwoli jej odejść. Wierzę, że mimo bólu, który noszę w sercu, Ona ma tam lepiej niż mogłaby kiedykolwiek mieć. Bez bólu, cierpienia, zmartwień. Wierzę też, że wciąż jest przy mnie i dalej prowadzi mnie przez życie. 

Brak poświęconej uwagi ze strony rodziców spowodował, że stałam się człowiekiem wycofanym z kontaktów międzyludzkich, miałam niskie poczucie własnej wartości. W wieku nastoletnim pojawił się brak zaangażowania w poważniejsze relacje, niechęć do tworzenia związków. Problem z okazywaniem uczuć. Zaprzeczyłam istnieniu części siebie samej. 

Często myślałam o tym jak fajnie byłoby mieć kiedyś rodzinę. Męża, dzieci, piękny dom. I w końcu stało się. I chociaż ta chwila spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, to nie zamieniłabym niczego. W wieku 17 lat poznałam chłopaka. Znaliśmy się krótko, Nasza znajomość przebiegała dość burzliwie, aż do pewnego momentu. Do momentu w którym na teście pojawiły się dwie kreski. Kreski które zmieniły moje życie o 180 stopni.


Jak dziś wyglądają moje relacje z rodzicami? Z ojcem wszystko wygląda tak samo. Ale moje relacje z mamą zmieniły się diametralnie. Stała się moją najlepszą przyjaciółką. O nastoletnim macierzyństwie napiszę Wam już wkrótce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz