wtorek, 3 lutego 2015

3+1 czyli kiedy czas na drugie dziecko?

Nie ma chyba pary, która by nie usłyszała wścibskiego: „A kiedy kolejny dzidziuś, mała powinna mieć rodzeństwo” - nie tylko od najbliższej rodziny, ale również przyjaciół. Tymczasem nie trudno domyślić się, że często zaspokojenie ciekawości budzi frustrację i sprzeciw. Sprawa jeszcze bardziej komplikuje się, gdy parę dotyka problem niepłodności lub (tak jak mnie) bezpłodności… Osobiście uważam to za wtrącanie się nie w swoje sprawy, w końcu każdy z nas ma prawo, bez presji dokonywać wyborów i planować swoje życie.



Jestem już mamą, ale od pewnego czasu zaczęłam zastanawiać się, czy może czasem nie zdecydować się na drugie dziecko. Nie było to łatwą decyzją, rozważaliśmy wszelkie za i przeciw. Zaczęłam zadawać sobie pytania, dlaczego w ogóle myślę o kolejnej ciąży. Czy na naprawdę chcę mieć drugie dziecko? A może nacisk ze strony rodziny, przyjaciół przyczynił się do tego? Wszyscy obiecują, że pomogą mi w opiece nad dzieckiem, a ja przypominam sobie, jak było wspaniale, kiedy byłam w pierwszej ciąży. Wszyscy się mną opiekowali, wyręczali mnie w męczących obowiązkach, miałam tyle czasu dla siebie.
Czy może chciałabym aby córka miała rodzeństwo? Rodzeństwu na pewno jest raźniej we dwoje, a dobra relacja pomiędzy dziećmi to często przyjaźń na całe życie. Maluchy uczą się dzielić wszystkim od najmłodszych lat – począwszy od zabawek, przez słodycze, a nawet czas rodziców. Wspólne wychowywanie się sprzyja kształtowaniu postaw prospołecznych i tolerancji, a także uczy dbania o relacje pomiędzy ludźmi.
Chociaż najbardziej na świecie chciałabym przytulić do siebie moją maleńką kruszynkę, a widok niemowlęcia rozczula moje serce. W tej kwestii jestem pewna swojej decyzji – przecież upragnione i oczekiwane dziecko to prawdziwa radość dla rodziców. Wiem, że poczucie spełnienia pozwoli mi znieść wszelkie trudy macierzyństwa i cieszyć się dwójką maluchów.


Oczywiście, każdy wokół ma swoją teorię na temat tego, kiedy w Naszej rodzinie powinno pojawić się drugie dziecko. W naszej sytuacji jest to o tyle mało komfortowa i krępująca sytuacja, ponieważ mimo tego, że zaplanowaliśmy sobie drugie dziecko – teraz, już okazało się, że już nigdy nie zajdę w ciąże. Podczas wizyty kontrolnej okazało się, że jestem chora, doszły do tego jeszcze problemy z czasów poprzedniej ciąży jak i te poporodowe, które wydawałyby się przedawnione. Przecież minęło już 3,5 roku, a niby zawsze wszystko było okej. Ale nie jest… W ciągu tych lat wszystko się skumulowało i wywołało bezpłodność, a dla mnie koniec świata. Wszystkie plany, marzenia, projekt nowego domu, przystosowany dla dwójki dzieci. Nadzieja w jednej chwili prysła jak bańka mydlana.

Dlatego uważam, że każdy powinien zająć się swoim życiem, nie pchać się z butami w czyjeś, a swoje złote rady schować sobie w kieszeń. Trzeba się czasem postawić na miejscu drugiej strony. A więc, aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji niech każdy przyjmie japoński zwyczaj zmiany obuwia ;). 

środa, 21 stycznia 2015

Kto znał wspomni kto kochał nie zapomni.

Każde spotkanie ze śmiercią jest doznaniem niezwykle bolesnym, jednak ból po starcie dziecka jest przeżyciem wyjątkowo traumatycznym, zmieniającym całkowicie życie człowieka i sposób jego odczuwania, a niejednokrotnie doprowadzającym na skraj załamania psychicznego. Po stracie przychodzi czas opłakiwania i żałoby, który może trwać kilka miesięcy, ale może też kilkanaście lat. Ale gdy rodzic traci dziecko – nie ma sposobu, aby było znów jak dawniej…..



Ostatnio przeglądając Internet trafiłam na reportaż : http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/sprawa-dla-reportera/wideo/11122014/17739900

Nie ma większego bólu niż ten, kiedy rodzic traci dziecko. Dziecięcy pokój przepełniony ciszą, całe życie wywrócone do góry nogami, każde znaczenie musi na nowo zostać odnalezione.

3-letnia Julka zmarła w lipcu 2014r. w wyniku posocznicy. Przed śmiercią przez prawie miesiąc była diagnozowana w dwóch szpitalach w Płocku, jednak wówczas nie zdiagnozowano sepsy. W tym samym czasie na sepsę zmarła również kilkumiesięczna dziewczynka z sąsiedniej miejscowości. Jak twierdzą rodzice i mieszkańcy Ciółkowa, na śmierć dzieci mogła mieć wpływ działalność pobliskiej kompostowni. Od dłuższego czasu trwa bezskuteczny protest przeciwko działalności firmy. Nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu dopatrzył się Wojewódzki Inspektorat Środowiska, który wstrzymał pracę kompostowni. Prokuratura prowadziła postępowanie w sprawie śmierci Julki, jednak sprawa została umorzona. 

Rodzice Julci dalej walczą o sprawiedliwość. Winnych jak nie było tak nie ma. Serce pęka z żalu bo przecież tak ogromnej tragedii można było uniknąć.
Kobietę, która pochowała męża, nazywa się wdową, mężczyznę, który stracił żonę – wdowcem. Dziecko bez rodziców jest sierotą. A jak nazwać ojca i matkę, którym zmarło dziecko? To chyba zbyt straszne, aby miało jakąkolwiek nazwę…

wtorek, 13 stycznia 2015

Sądy odbierają rodzicom dzieci za biedę. Rodzina nie dla biednych.

Nawiązując do rodzinnego dramatu w Wałbrzychu…

Podobno zła sytuacja materialna nie powinna być podstawą do odebrania dziecka rodzicom. Więc dlaczego tak właśnie się dzieje?
Wydawałoby się, że zła sytuacja materialna to powód do wsparcia rodziny, ale coraz częściej spotykamy się z sytuacjami, że  bieda może stać się dla sądu argumentem do przekazania jej najmłodszych członków do domu dziecka…


Polityka prorodzinna XXI

Rodziny żyjące poniżej progu ubóstwa nie mogą liczyć na żadną pomoc finansową ze strony państwa. W takich przypadkach sąd odbiera dzieci rodzicom, które zostają umieszczone w domu dziecka, a stąd trafiają do rodzin zastępczych.
Więc ja pytam…. Jak możliwe jest to, że w Polsce odbiera się rodzicom dzieci, przez to, że nie mają pieniędzy i oddaje się pod opiekę rodzinom zastępczym, wraz z 1000zł zasiłku na to samo dziecko? Czy rodzina zastępcza ma większe przywileje niż rodzina biologiczna ? 

Bieda absolutnie nie powinna stać się wystarczającym powodem do odebrania rodzinie dzieci. Te coraz częściej zdarzające się przypadki są po prostu skandaliczne! Obowiązkiem państwa jest pomóc takiej rodzinie. Wesprzeć finansowo oraz pomóc w odnalezieniu drogi, która przynajmniej częściowo usamodzielni ją finansowo. I nie mówię tu o rodzinach patologicznych, którym powinno odbierać się dzieci w trybie natychmiastowym jak i prawa do jakiegokolwiek zasiłku. Nie mam na myśli też pomocy długoterminowej. Państwo powinno dać i rybę i wędkę.


Oddzielenie dziecka od rodzica, staje się dla obojga zdarzeniem traumatycznym. To odciska piętno na rozwoju psychofizycznym  dziecka. Doświadczenia traumatyczne zaburzają rozwój dziecka, a ich skutki mogą być daleko idące. Bliska relacja rodzic – dziecko jest fundamentem rozwoju dziecka.  Dodatkową traumą staje się to, że dziecko nie potrafi wytłumaczyć sobie niektórych sytuacji. Nawet jeśli decyzja sądu jest absurdalna to dorośli potrafią ją sobie wytłumaczyć, zrozumieć. Natomiast dziecko nie rozumie rzeczywistości. Dorosły jak najbardziej zrozumie, że dotknęła do ogromna niesprawiedliwość, ustosunkuje się do tego. Wytłumaczy sobie, że został skrzywdzony – wie, że ktoś popełnił błąd i nie ma racji, a co najważniejsze – wie, że on sam nie zrobił nic złego. To pomaga. Dziecko szczególnie małe takie wydarzenie odbiera nieco inaczej –„a może to moja wina, coś źle zrobiłem?” ,  „może byłem niegrzeczny i dlatego rodzice mnie nie kochają?”.

Żyjemy w kraju cywilizowanym, płacimy podatki, mamy system wsparcia socjalnego – więc dlaczego nie pomaga się potrzebującym? 
Reasumując – kondycja całego rządu sięga dna, rząd zajmuje się swoimi sprawami, a człowiek musi radzić sobie sam… 

środa, 7 stycznia 2015

DZIECKO W SIECI

Dziś napiszę Wam o tym dlaczego zdecydowałam się na prowadzenie bloga rodzicielskiego, bez upubliczniania zdjęć mojego dziecka.




Żonglowanie zdjęciami dziecka w sieci dla mnie osobiście jest największą głupotą na jaką może zdecydować się potencjalny rodzic.

Chcesz pisać bloga? Masz na niego milion pomysłów, czas, ogromny zapal? Pisz. Ale zastanów się czy warto rzucać zdjęciami swojego dziecka na prawo i lewo. A jeśli już zdecydujesz się na upublicznianie wizerunku Twojego dziecka to oczyma wyobraźni przenieś się do momentu, kiedy Twój blog może stać się numerem jeden. Jesteś super blogerką, wszędzie grasz pierwsze skrzypce. A teraz BOOM. Twoje dziecko idzie do szkoły. Jego rówieśnicy bez problemy mogą dowiedzieć się o każdym szczególe z życia Twojego dziecka. I nawet jeśli takie zdjęcia ogólnie mogą wydać Ci się słodkie, zabawne, niewinne to takie dziecko może poczuć się dość zażenowane. I nawet jeśli Twoje dziecko spojrzy na to z przymrużeniem oka to, jednak jego rówieśnicy mogą zadbać o to, sby stało się inaczej. A małe dziecko to też człowiek, który ma prawo do zachowania prywatności. 

I tak mamy XXIw. ogarnęła Nas plaga portali społecznościowych typu: Facebook. Instagram itd.. I nie, nie popadam w paranoję. Po prostu proszę, aby wszystko co dotyczy upubliczniania wizerunku dziecka było robione z głową, bo wbrew pozorom, z internetu nic nie znika! W internecie nie nie obowiązuje prawo "bycia zapomnianym".

Ja jako bloger jestem na tak wczesnym etapie, że nawet nie wiem czy mogę określić się mianem blogera. Chociaż nawet już na początku swojej blogowej przygody spotkałam się z internetowymi trollami, które dość krytycznie podchodzą do komentowania, niektórych szczegółów z mojego życia. Jako administrator bloga na szczęście mam tę władzę, że komentarze na poziomie rynsztoku mogę usunąć, ale nie jestem w stanie ogarnąć tego co dzieje się poza moim blogiem. Dlatego zdjęcia mojej córki, mojej rodziny pozostają w Naszych rodzinnych albumach.





A JUTRO NAPISZĘ WAM JAK BEZ PONOSZENIA ZBĘDNYCH KOSZTÓW MOŻNA SAMEMU ZROBIĆ SERDUSZKO PERSONALIZOWANE ;)

Z życia młodej mamy

Miałam 17 lat, gdy moim oczom ukazał się pozytywny wynik testu ciążowego. Zareagowałam dość spokojnie. Obyło się bez płaczu, negatywnych emocji, które były tu zbędne. Zadawałam sobie tylko pytanie „Co dalej”. Kiedy emocje opadły, dotarło do mnie, że najprawdopodobniej rośnie we mnie nowe życie, że trzeba iść do lekarza, powiedzieć rodzicom, chłopakowi.  Wizyta u lekarza przebiegła dość szybko i sprawnie. Po niespełna 10 minutach dowiedziałam się, że za niecałe 9 miesięcy zostanę mamą. W gabinecie zostałam potraktowana dość przedmiotowo. Lekarz nie owijał w bawełnę – „Za odpowiednią cenę możemy usunąć ten problem. Jesteś taka młoda. Dziecko zrujnuje Twoje plany, marzenia”. Tak byłam (jestem :D ) młoda. Ale wtedy do mnie dotarło. Tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. „Naważyłam sobie piwa to teraz muszę je wybić”.

Kolejnym etapem była rozmowa z rodzicami . W mojej głowie kłębiło się milion myśli. Czułam strach, moje ciało przeszywały dreszcze, przechodzące do coraz to szybszego bicia serca. Ale postawiłam na rozmowę: „krótko z zwięźle i na temat”. „Mamo, tato jestem w ciąży”. Podczas rozmowy zdziwiłam się i to bardzo. "Trudno. Każdy popełnia jakieś błędy. Nie Ty pierwsza nie ostatnia. Będzie dobrze". Mama bardzo przejęła się rolą babci. Dużo rozmawiałyśmy, dopytywała, pilnowała terminów wizyt u lekarza – woziła do Niego. Oglądała zdjęcia USG. Kiedy dowiedziała się, że będę miała córeczkę oszalała ze szczęścia.

Ojciec dziecka zareagował dość spokojnie "Poradzimy sobie". Uwierzyłam i nie żałuję. Dość szybko poszliśmy na swoje. Liceum zakończyliśmy w trybie wieczorowym. On pracował, ja zajmowałam się domem i przygotowaniami domu na przyjęcie Naszego dziecka. Ten czas był dla Nas bardzo ciężkim czasem. Dlaczego? Bo tak naprawdę przez te 9 miesięcy poznawaliśmy się, docieraliśmy. Nie chcieliśmy skazywać się na bycie razem dla dziecka. Ale chcieliśmy też spróbować. Zobaczyć, czy uda Nam się stworzyć rodzinę. Przecież „za chwilę” urodzi się Nasze dziecko. Zaryzykowałam i nie żałuję, bo mam najwspanialszego męża na świecie. Bałam się, że nie będę potrafiła dać dziecku tego, czego sama nigdy nie doświadczyłam ze strony swoich rodziców. Ale dałam.

Nadszedł tak długo wyczekiwany dzień. Poród odbył się poprzez cesarskie cięcie. Kiedy zobaczyłam swoje maleństwo rozpłakałam się ze szczęścia. Byłam z siebie dumna. „Mam takie śliczne i zdrowe dziecko”. W szpitalu spotykałam się z nieprzyjemnymi komentarzami typu „Jakie to teraz czasy nadeszły, że dziecko rodzi dziecko”, „Gówniara, a na całym oddziale najlepiej wychodzi jej karmienie piersią”. Ale nie poddałam się. Wiedziałam, że muszę być silna, dla mojej córeczki.
Po czterech dniach wyszłam do domu. Jako mama spisywałam się na medal. Lęk wywoływała we mnie kąpiel małej i pielęgnowanie pępuszka. Robił to mój mąż. To był ich czas. Był strasznie dumny z siebie, że robi to najlepiej. Pomagał i to bardzo. Mimo tego, że pracował – wstawał w nocy. Przewijał małą, podawał do karmienia. Po pracy szybko zjadał obiad i zabierał małą na długi spacer. Ja wtedy miałam czas dla siebie. Z ogromną radością mogę przyznać, że mój mąż jest najlepszym tatą na świecie.

Kocham moje dziecko najbardziej na świecie, a każda wspólnie spędzona chwila jest najpiękniejszym momentem mojego życia. I mimo tego, że teraz mój dzienny grafik wypełniony jest po brzegi pracą, studiami to i tak, zawsze na pierwszym miejscu stawiam potrzeby mojego dziecka. Powrót z pracy i z przedszkola – wspólny obiad, zabawa, spacery, wygłupy. Później mąż przejmuje pałeczkę, a ja biegnę na zajęcia. Zawsze staram się wyjść wcześniej, po to aby utulić moje maleństwo do snu, przeczytać bajkę.

Do dziś spotykam się ze stwierdzeniem, że nastoletnia matka to zło w najczystszej postaci. Czy się z tym zgodzę? Nie bardzo. Mam tylko 22 lata i aż, dziecko, męża, stałą pracę, kończę studia. Nieskromnie dodam, że mam też własne mieszkanie i działkę, na której niedługo stanie Nasz dom. Dom z ogrodem przepełniony szacunkiem i miłością. I tak. W ciągu tych 5 lat dorobiłam się rzeczy, na które większość musi pracować kilkanaście lat. Może ktoś mi zarzuci, że jestem nieskromna. Chwalę się. Ale nie- nie chwalę się. Chcę Wam tylko pokazać, że ta „nastolatka”, która „bawi się w rodzinę” w ciągu 5 lat osiągnęła bardzo wiele i osiągnie jeszcze więcej bo chcieć to móc, a poprzez determinację i ciężką pracę możemy zdobyć wszystko. I nikt mi nie powie, że młoda matka to zła matka. Bo to nie wiek świadczy o dojrzałości człowieka - lecz zachowanie i czyny. 


"Najpiękniejszym Klejnotem Jaki Kiedykolwiek Włożysz Na Szyję, Są Rączki Twojego Dziecka."

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Po drugiej stronie lustra

Opowiem Wam krótką historię, która na zawsze odmieniła moje życie. Po przeczytaniu tego może Wasze życie się nie zmieni, ale przeczytany teks być może pozostanie w pamięci i pozwoli Wam spojrzeć na pewne sprawy inaczej. 


Opowiem Wam jak w jednej chwili diametralnie odmieniło się moje życie. Z nikogo stałam się kimś.
Jak wyglądało moje dzieciństwo, życie nastolatki? Nijak. W 90% wychowała mnie babcia. Była też mama, był też ojciec. Mama była rzadko. Pracowała, studiowała. Ojca nie było prawie nigdy. Często wyjeżdżał czasem na kilka dni, a czasem tygodni, a nawet miesięcy. Pod względem materialnym miałam wszystko. Piękne drogie zabawki, oryginalne ubrania, piękny duży dom, zagraniczne wakacje. Ale brakowało mi jednego. Najważniejszego. Miłości ze strony rodziców, a w szczególnie ojca. I nawet mama, która z biegiem czasu zaczęła pojawiać się w moim życiu coraz częściej nigdy nie zastąpiła braku ciepła, uwagi, pieszczot, szacunku ze strony ojca, który od zawsze był szorstki. Jeśli ktoś kiedykolwiek zapytałby mnie czy pamiętam z dzieciństwa chwile spędzone z ojcem na jakiejkolwiek zabawie, spacerze – to  niestety musiałabym odpowiedzieć, że nie, nie pamiętam takich sytuacji. W moim życiu takie zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Ojciec był bo był. Był ojcem na niby, który nigdy nie wziął swojego dziecka na kolana, nie przytulił. Jako dziecko pragnęłam pochwał i uznania ze strony ojca. Marzyłam aby chociaż jeden raz w życiu pochwalił mnie za coś, powiedział miłe, ciepłe słowo. Przez to stałam się bardzo wrażliwa na to co myślą i mówią inni. Zaczęłam kierować się opinią innych ludzi. Marzyłam o tym, abyśmy zrobili razem coś fajnego. Tylko ja i On – ja i mój tata. Byłam kiedyś na urodzinach u koleżanki. Brał w nich udział jej tata. Tak świetnie potrafił się z Nami bawić. Wygłupiał się z Nami, opowiadał śmieszne historie, dowcipy. Tak strasznie jej wtedy zazdrościłam. Zazdrość była tak ogromna, że bardzo szybko przestała być moją koleżanką.

Debiut w przedszkolu, przedstawienia, przedszkolne imprezy, wycieczki, później debiut w szkole podstawowej, wywiadówki w tych najważniejszych chwilach, nie towarzyszyli mi rodzice tylko babcia. To Ona nauczyła mnie wszystkiego, podnosiła kiedy upadałam, ocierała łzy, pocieszała. Gdy byłam mała – to Ona zawsze do snu mnie układała i piękne bajki opowiadała. Była moją ostoją dnia codziennego, latarnią, która wskazywała jaką drogę wybrać. Pamiętam jak zawsze siadałam jej na kolanach, zwierzałam się ze swoich problemów. Byłam z Nią bardzo związana, nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłoby jej zabraknąć. Wiedziałam, że jest chora. Na jej twarzy wymalowany był ból. Zawsze mówiła, że wszystko jest w porządku, ale ja widziałam jak bardzo cierpi, a choroba z każdym dniem zabiera mi ją coraz bardziej. Aż w końcu nadszedł dzień w którym śmierć mi ją zabrała. To była chwila, sekunda… Rodzice bali się mi o tym powiedzieć. Nie wiedzieli jak. Dowiedziałam się przypadkiem. Co wtedy czułam? Moje serce rozerwało się na milion maleńkich kawałków. Straciłam coś co było dla mnie najcenniejsze. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Wiedziałam, że teraz jest w lepszym miejscu, ale nie chciałam, żeby odeszła. Chciałam, żeby została tu ze mną. Tak wiele chciałabym jej powiedzieć, pokazać. Tak bardzo chciałabym znów ją przytulić, ujrzeć jej twarz.  Mimo, że upłynęło już tyle czasu ja wciąż tęsknię, a wracając myślami do spędzonych wspólnie chwil, po moim policzku płyną łzy. Łzy żalu i tęsknoty. Bo moje serce nigdy nie pozwoli jej odejść. Wierzę, że mimo bólu, który noszę w sercu, Ona ma tam lepiej niż mogłaby kiedykolwiek mieć. Bez bólu, cierpienia, zmartwień. Wierzę też, że wciąż jest przy mnie i dalej prowadzi mnie przez życie. 

Brak poświęconej uwagi ze strony rodziców spowodował, że stałam się człowiekiem wycofanym z kontaktów międzyludzkich, miałam niskie poczucie własnej wartości. W wieku nastoletnim pojawił się brak zaangażowania w poważniejsze relacje, niechęć do tworzenia związków. Problem z okazywaniem uczuć. Zaprzeczyłam istnieniu części siebie samej. 

Często myślałam o tym jak fajnie byłoby mieć kiedyś rodzinę. Męża, dzieci, piękny dom. I w końcu stało się. I chociaż ta chwila spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, to nie zamieniłabym niczego. W wieku 17 lat poznałam chłopaka. Znaliśmy się krótko, Nasza znajomość przebiegała dość burzliwie, aż do pewnego momentu. Do momentu w którym na teście pojawiły się dwie kreski. Kreski które zmieniły moje życie o 180 stopni.


Jak dziś wyglądają moje relacje z rodzicami? Z ojcem wszystko wygląda tak samo. Ale moje relacje z mamą zmieniły się diametralnie. Stała się moją najlepszą przyjaciółką. O nastoletnim macierzyństwie napiszę Wam już wkrótce :)

niedziela, 4 stycznia 2015

Bicie dziecka - najgorszą metodą wychowawczą ...

Wychowawczy klaps = przestępstwo. Od pięciu lat w Polsce obowiązuje znowelizowany Kodeks rodzinny i opiekuńczy, który zakazuje bicia dzieci w celach wychowawczych. Mimo tego wciąż zadziwiająca jest liczba osób, które twierdzą, że klaps jest nieszkodliwym, a zarazem niezbędnym narzędziem wychowawczym. Więc pytam: Czy naprawdę tak ciężko jest zastąpić kary cielesne np. zakazem wykonywania ulubionych czynności? Czy tak ciężko zrozumieć, że dziecko, które dostało lanie nie wyciąga ze swojego postępowania wniosków? Kiedy rodzic uderzy dziecko, zawsze zostają ślady. Nie tylko siniak, zadrapanie czy łzy. Najgorszy ślad zostaje w psychice dziecka. Trauma bicia jest dla dziecka tak silna, że rujnuje psychikę.

Bicie dziecka to przejaw bezsilności rodzica. To wychowawcza porażka rodzicielska. Bicie dziecka odbiera mu życiową odwagę, sprawia, że dziecko staje się niepewne, ma poczucie niskiej wartości. Jest to upokarzające dla dziecka, a przecież każdy ma prawo do poczucia własnej godności. Bite dziecko uczy się, że „Silniejszy zawsze ma rację” , „Problemy zamiast rozwiązać rozmową, lepiej rozwiązać pięściami”. Jeden klaps może zniszczyć relacje między rodzicem, a dzieckiem..

Dziecko nie rodzi się złe. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, tłumaczyć i pokazać co jest dobre, a co złe. 
Dziecku tak jak każdemu z nas potrzebne jest poczucie, że jest rozumiane i wysłuchane przez drugą osobę. Słuchaj, słuchaj z uwagą. Skup się – daj dziecku poczucie, że jesteś zainteresowany rozmową z Nim. Nie zapominaj, że podczas rozmowy, należy zejść do poziomu dziecka. Rodzic nie powinien mówić do dziecka „z góry”. 
Dziecko należy nauczyć jak wyrazić swoje emocje, by umiało je nazwać. To bardzo długotrwały proces, ale owocny. Nie ograniczajmy się do słów „Nie wolno…” . Zdecydowanie lepiej zabrzmi „Wolałabym/wolałbym byś…” , „Proszę abyś…” .
Aby mały człowiek wyrósł na człowieka wrażliwego, odpornego na stres, pewnego siebie musi spotkać się z uznaniem dorosłych. Dziecku należy okazać szacunek. Przy okazji nauczymy go szacunku dla drugiego człowieka.

Nie tresuj. Inspiruj, motywuj, chwal dziecko. Konstruktywna krytyka, odpowiednio dozowane pochwały pomagają w kształtowaniu wewnętrznej motywacji u dziecka, która staje się bardzo przydatna w dorosłym życiu. Nie oceniaj, nie porównuj. Chwalenie wpływa na pewność siebie dziecka. Poprzez chwalenie dziecko dostaje komunikat, że to co robi jest dobre. A to zachęca do działania. Chwal to co jest ważne – chwal uczciwie. Nie chwal wszystkiego bezkrytycznie. Doceń to co warto docenić. Chwal ważne i trudne osiągnięcia dziecka – tak wesprzesz jego samodzielność. Chwal rzeczy ważne dla nas, by zasygnalizować dziecku swoje potrzeby.

Uczestnictwo rodziców w życiu dziecka niesie z sobą niepowtarzalne efekty. Rodzic podczas zabawy z dzieckiem może na chwilę przenieść się do świata dziecka. Taka sytuacja bardzo zbliża. Ale nie zapominajmy, że dla Naszych dzieci nie jest ważna ilość spędzonych wspólnie godzin, ale jakość. Dziecko nie zapamięta ile wspólnego czasu spędziliśmy razem. W jego pamięci zostanie to co razem zrobiliśmy – wspólna zabawa, spacer, wycieczka.

Pomiędzy słowami, gestami i spojrzeniami wymienianymi z rodzicem, rodzi się dziecięce poczucie własnej wartości, dziecięca siła i wiara we własne możliwości. Kiełkuje zaufanie do siebie i szacunek do drugiego człowieka. Dziecko musi mieć określone przez rodzica granice wyznaczone przez wartości, poczucie bezpieczeństwa, normy przyjęte w danej kulturze. Dzieci kochane – kochają.

Traktujmy innych tak jak sami chcemy być traktowani.

piątek, 2 stycznia 2015

Inicjatywa Owsiaka coraz częściej spotyka się z krytyką.



Mimo że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest akcją, która spotyka się z podziwem nawet za granicą, to w Polsce standardowo nie brakuje jej krytyków. Najbardziej głośnym jej przeciwnikiem już od lat jest o. Tadeusz Rydzyk. Środowiska skupione wokół Radia Maryja podchodzą sceptycznie do inicjatywy Owsiaka, który ich zdaniem promuje wizję życia pozbawionego Boga. 

Radio Maryja„To jest fundacja zła, która daje bardzo zły przykład i do tego utrzymuje Krisznę, tę sektę. To jest wilk w owczej skórze, który wykorzystuje sytuację i wie jak to robić.”

Przeciwnicy WOŚP zarzucają fundacji, że zbierane podczas akcji pieniądze częściowo przeznaczane są na organizację Przystanku Woodstock oraz trafiają do kieszeni Owsiaka, który przecież musi się z czegoś utrzymywać.
Tymczasem jednak sam Owsiak utrzymuje się z działalności gospodarczej jaką prowadzi - produkcji programów telewizyjnych oraz muzyki. Przystanek Woodstock natomiast finansowany jest z pieniędzy pochodzących od sponsorów, z koncesji wydawanych stoiskom gastronomicznym i wioskom piwnym oraz od samorządu Kostrzyna. 

Kościół krzyczy „Lepiej dać na Caritas” . Nie! Nie jest lepiej. Jeśli już mam wziąć udział w jakiejś akcji pomocowej, to najpierw muszę się do tego przekonać. Jeśli mam komuś dać pieniądze to najpierw muszę zobaczyć, że warto. A Caritas przekonuje tylko starsze panie w moherowych czapkach. Owsiak w WOŚP wkłada tyle pasji, energii i tu wiem, że warto.

Caritas stara się budować swoją wartość na krytykowaniu WOŚP. Czy ktoś kiedykolwiek usłyszał o tym, że Jerzy Owsiak wypowiada się na temat; kto jest lepszy, kto lepiej i więcej działa? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Tam panuje wspólna idea i współpraca, która kręci się tylko i wyłącznie wokół tych akcji.

WOŚP poprawił poziom polskich placówek medycznych i dał szansę na przeżycie setkom, a nawet tysiącom dzieci. A co zrobił Caritas? Szczerze? Nie wiem …

Programy WOŚP:
  1. Program Nieinwazyjnego Wspomagania Oddechu u Noworodków - Infant Flow.
  2. Narodowy Program Wczesnej Diagnostyki Onkologicznej Dzieci.
  3. Program Powszechnych Przesiewowych Badań Słuchu u Noworodków:KAŻDY NOWORODEK MA ROBIONE BEZPŁATNIE PRZESIEWOWE BADANIE SŁUCHU!!!
  4. Program Leczenia Osobistymi Pompami Insulinowymi Kobiet Ciężarnych z Cukrzycą.
  5. Ogólnopolski Program Leczenia Pompami Insulinowymi Dzieci z Cukrzycą .



Prokrastynacja – zwykłe lenistwo czy choroba cywilizacyjna?

Prokrastynacja - jak ją pokonać?
Czy zdarza się, że z niezrozumiałych przyczyn wciąż odkładasz ważne zadania na później? Czy często zabierasz się za coś w ostatniej chwili chociaż miałeś wystarczająco dużo czasu by zająć się tym odpowiednio wcześniej? Czy to lenistwo, czy brak motywacji? Kłopoty z koncentracją, a może … prokrastynacja?
Prokrastynacja to nieprzyjemne i kłopotliwe zjawisko z dziedziny psychologii. Polega na patologicznym wręcz odwlekaniu czynności, na których prokrastynator powinien się skupić w danej chwili, na rzecz zajęć bardziej przyjemnych lub mniej kłopotliwych. Według profesor psychologii Clary Lay, prokrastynacja ma miejsce, gdy między zamierzonym a faktycznym czasem wykonania pracy, pojawia się wyraźna luka.

Podejmij wyzwanie !!!
By efektywnie zwalczać prokrastynację trzeba ją najpierw u siebie rozpoznać. Trzeba być ze sobą szczerym i dokładnie przyjrzeć się swojej pracy czy nauce. Istnieje wiele testów psychologicznych, które pomagają dostrzec problem, ale czasem wystarczy po prostu zwrócić uwagę na drobnostki.
Prokrastynatorzy zapełniają swój dzień prostymi zadaniami, które równie dobrze mogliby wykonać później. Poproszeni, prawie zawsze zgadzają się pomóc innym przy mało ważnych czynnościach, zamiast zabrać się za własne, ważne przedsięwzięcia. Stereotypowy wręcz przykład prokrastynacji to rozpoczęcie pracy nad priorytetowym zadaniem i natychmiastowa ucieczka po kawę. Popularną wymówką prokrastynatorów jest czekanie na właściwy czas, atmosferę lub właściwe nastawienie by wreszcie wykonać daną czynność.

Rozpoznaj wroga !!!
Dlaczego odwlekasz wykonanie określonych zadań? Odpowiedź na to pytanie, to drugi krok na drodze do pokonania tej przypadłości. Zależy ona zarówno od osoby, jak i od zadania:
  1. Uznawanie danej czynności za nieprzyjemną lub nudną. Osoby, które nie odwlekają, zwyczajnie wykonują nieprzyjemne zadania, by mieć je za sobą i móc zająć się czymś przyjemniejszym; prokrastynatorzy natomiast unikają nieprzyjemnych aspektów swojej pracy jak najdłużej mogą.
  2. Słaba organizacja pracy. Osoby dobrze zorganizowane uzbrojone są w plany działania, listy czynności do wykonania i inne narzędzia wspomagające ich walkę z prokrastynacją.
  3. Brak wiary we własne siły. Prokrastynatorzy postawieni przed poważnym zadaniem często czują się przytłoczeni i zaczynają wątpić w swoje umiejętności. Obawiają się zarówno porażki, jak i sukcesu. Może im się bowiem wydawać, że sukces przyniesie im jeszcze więcej trudnych zadań.
  4. Pułapka perfekcjonizmu - "Nie posiadam odpowiednich umiejętności, by wykonać to zadanie w tej chwili, więc nie wykonam go w ogóle." Prokrastynatorzy nie znoszą uczyć się na własnych błędach.
  5. Słabo rozwinięte umiejętności podejmowania decyzji. Prokrastynator, który waha się przed podjęciem decyzji, najprawdopodobniej w ogóle jej nie podejmie – będzie się obawiał, że może wybrać źle.


Wybierz strategię walki !!!
Prokrastynacja jest głęboko zakorzenionym nawykiem, dlatego też nie da się jej pozbyć z dnia na dzień. Jedynie uparte dążenie do zmiany zachowania może przynieść pożądane skutki. Dobrym pomysłem jest więc stosowanie jak najszerszego spektrum środków w celu odzwyczajenia się od prokrastynowania.
Po pierwsze, zwiększaj swoja motywację! Ustalaj dla siebie nagrody za wykonanie zadania – w tej roli mogą występować drobne przyjemności, jak kawałek ulubionego ciasta, albo spotkanie ze znajomymi po ukończeniu większego projektu. Dodatkowo, pamiętaj, by zauważać, że doprowadzenie czegoś do końca sprawia prawdziwą przyjemność oraz, że niewykonanie zadania może przynieść nieprzyjemne konsekwencje. Ponadto, by wspomóc motywację, poproś kogoś zaufanego, by sprawdzał, jak postępuje twoja praca.
Po drugie, organizuj swoją pracę! Zapisuj to, co musisz zrobić. W ten sposób nie będziesz mógł "zapomnieć" o nieprzyjemnym zadaniu. Dodatkowo zorganizuj listę zgodnie z kryterium ważności – w ten sposób trudniej się oszukiwać, że coś jest mniej ważne i można to zrobić później. Skupiaj się na jednym zadaniu naraz – nie rozpraszaj się i nie poddawaj pod nawałem pracy. Jeżeli coś wydaje ci się zbyt trudne, to podziel pracę na mniejsze, łatwiejsze do wykonania zadania. Warto też zacząć pracę nad dużym projektem od jego łatwiejszych aspektów – w ten sposób poczujesz, że zadanie nie jest takie trudne, jak mogło się wydawać.
By pokonać prokrastynację, musisz więc ją najpierw u siebie rozpoznać. Gdy już wiesz, z czym masz do czynienia, jedyną drogą jest twarde dążenie do zmiany nawyków. Nie jest to łatwe, pod wieloma względami walka z prokrastynacją przypomina walkę z nałogiem – im dłużej wytrzymujesz bez prokrastynacji, tym większe szanse na całkowite pokonanie tej przypadłości!



Prokrastynacja – leczenie

Przede wszystkim wskazana jest terapia psychologiczna, której celem jest odnalezienie przyczyny przypadłości, czyli wyjaśnienie, dlaczego odkłada się wykonanie danego zadania. Można także zmusić się do pracy i stopniowo przezwyciężać trudności, jakie dla prokrastynatorów przedstawia konkretne działanie. Aby było łatwiej, można wykonać kilka kroków, np. podzielić sobie zadanie na kilka mniejszych etapów, poprosić kogoś o pomoc w wykonaniu pracy (ale nie o wykonanie całego zadania). Pomocne jest także zadbanie o otoczenie pracy, m.in. porządek na biurku. Dotyczy to zwłaszcza osób, które łatwo się rozpraszają. Dobrą motywacją może być także wymyślenie sobie nagrody za wykonanie pracy. Niektórzy psychologowie polecają, by koncentrować się nie na kończeniu zadań, a na ich rozpoczęciu.

czwartek, 1 stycznia 2015

Czy dziecko rzeczywiście może jeść jak dorosły?

Wyobraźmy sobie pół rocznego malca, który siedzi przy stole, a na jego talerzu zamiast adekwatnej do wieku potrawy ląduje ociekający tłuszczem kotlet schabowy, ziemniaki i zasmażana kapusta. Zamiast sięgnąć po purée z marchewki czy ziemniaka i tarte jabłko większość rodziców idzie na łatwiznę i serwuje swoim maluchom to co sami zjadają. Małe dziecko powinno jeść potrawy delikatne, lekkostrawne w której nie może brakować mleka (najlepiej naturalnego). A często jest to pierwszy produkt, z którego rodzice rezygnują, zastępując go np. słodkimi soczkami, herbatkami…

W drugim roku życia zaleca się, aby przyzwyczajać dziecko do posiłków z rodzinnego stołu, czyli by malec stopniowo poznawał to, co jedzą dorośli. To słuszne zalecenie, pod warunkiem że dorośli korzystają ze zdrowej kuchni. 

Najgorszym błędem, każdego rodzica jest zbyt szybkie przestawienie dziecka na mocno przyprawione, smażone potrawy. Lepiej (także dla dorosłych) jeść mięso gotowane na parze, pieczone w folii lub duszone z warzywami, bez soli (lub z jej odrobiną) i bez zasmażki. Nadmierna ilość soli obciąża nerki, powoduje większe wydalanie wapnia, a w wieku późniejszym sprzyja nadciśnieniu.

Kolejnym zagrożeniem są przekąski – słone paluszki, krakersy, chipsy, cukierki, cola. Są to prawdziwe bomby kaloryczne, bez żadnych wartości odżywczych. W tych przekąskach jest mnóstwo zbędnego cukru, soli, a także szkodliwych kwasów tłuszczowych trans.
Nie dajmy się również nabrać na super witaminy. Kolorowe spoty w telewizji i wszechobecne reklamy tego typu preparatów w radiu i innych mediach, spełniają swoją funkcję znakomicie, trafiając w samo sedno rodzicielskich lęków: niepokoju o zbyt ubogą dietę dziecka, o słabą odporność, o sezon infekcji. 

Świeże owoce i warzywa – to prawdziwa witaminowa bomba (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) oprócz nich jest ułatwiający trawienie błonnik oraz przeciwutleniacze (opóźniają proces degeneracji komórek).




Badania naukowe wykazują jednoznacznie, że podawanie dzieciom dodatkowych witamin oraz związków mineralnych jest zbędne. Instytut Matki i Dziecka potwierdza: u dzieci występują wyłącznie niedobory witaminy D i wapnia. Szczególnie niebezpieczne jest podawanie dodatkowych witamin dzieciom, które nie ukończyły 3 roku życia, ponieważ wiele produktów spożywczych przeznaczonych dla małych dzieci, wzbogacana jest witaminami i minerałami: dotyczy to zarówno mleka modyfikowanego, jak i deserów, kakao, jogurtów, a nawet słodyczy. Tymczasem w suplementach diety, spożywanych codziennie przez 30% małych dzieci w Polsce, znajduje się kilkanaście różnych witamin i związków mineralnych, których - jak wykazały badania Instytutu Matki i Dziecka - polskim dzieciom wcale nie brakuje. 


4 powody dla, których nie warto pić mleka krowiego, a już tym bardziej podawać go Naszym dzieciom :
  1. W mleku krowim jest trzykrotnie więcej białka, niż w mleku ludzkim. Nadmiar białka w diecie dziecka powoduje podwyższenie poziomu insuliny oraz zwiększa ryzyko otyłości, u dorosłego natomiast sprzyja osteoporozie. Białka zwierzęce zwiększają ryzyko powstania i gromadzenia się kamieni w nerkach.
  2. Węglowodany są głównym źródłem energii dla naszego organizmu, są paliwem które stymuluje rozwój i sprawne funkcjonowanie mózgu, a w krowim mleku jest za mało węglowodanów.
  3. Książka C. Campbell’a „Nowoczesne zasady odżywiania”, rozdział – Osteoporoza znajdziemy tam, zebrane z całego świata naukowe dowody obalające mit, że mleko to najlepsze źródło wapnia dla naszych kości. 
  4. Mleko krowie jest jednym z najcięższych alergenów. Możliwe objawy alergii na mleko krowie to, m.in.: ciemne obwódki wokół oczu, egzema, pokrzywka, trądzik i inne problemy ze skórą, a także bóle brzucha, biegunki, kolki u niemowląt, zgaga, zaparcia, częste wymioty, szczególnie u dzieci, także moczenie nocne, przykry zapach ciała i z ust, nadmierne pocenie się, zmęczenie. Choroby, które są symptomem alergii na mleko to: nadkwasota, astma, częste przeziębienia z kaszlem i katarem, zapalenia gardła, oskrzeli, ucha środkowego i przede wszystkim zatok.


Troska o najmłodszych:

Optymalna dieta powinna zapewnić dziecku prawidłowy wzrost, dobre zdrowie i samopoczucie oraz zmniejszenie ryzyka wystąpienia chorób wieku dorosłego. Jeśli rozpoczniemy profilaktykę stosunkowo wcześnie zarówno my, jak i nasze dzieci będziemy w stanie uchronić się przed cukrzycą i chorobami serca.



Oto 5 wskazówek, które mogą okazać się przydatne w utrwalaniu prawidłowych nawyków żywieniowych:
  1. Podawaj dziecku 5 posiłków dziennie.
  2. Nie wydłużaj przerw pomiędzy posiłkami.
  3. Staraj się przestrzegać stałych godzin spożywania posiłków.
  4. Spożywaj dużą ilość warzyw i owoców.
  5. Unikaj jedzenia posiłków z nadmiarem tłuszczów oraz z dużą zawartością węglowodanów.



Dziecko "jest tym, co zje". Obecne pożywienie stanowi budulec wszystkich komórek jego ciała. Zarówno tych odpowiedzialnych za jego sprawność fizyczną, jak i umysłową. A nawyki, jakie mu wyrobimy, i smaki, do jakich je przyzwyczaimy, staną się wzorcem na całe życie. Można je potem zmienić, ale z trudem i przy sporych wyrzeczeniach. Dlatego tak ważne jest, do jakiego stylu jedzenia maluch przyzwyczai się już teraz. W przyszłości chętniej sięgnie po potrawy, które dobrze mu się kojarzą - z uśmiechniętą mamą, miłą atmosferą, ciepłem rodzinnego domu.